Jeśli nie miałeś wcześniej okazji czy też czasu, aby porządnie zapoznać się z wcześniejszymi częściami czy też solidnie zrobić załączone ćwiczenia, dalsza lektura tego artykułu nie przyniesie Ci jakiekolwiek pożytku.
Część pierwsza znajduje się TUTAJ, a część druga znajduje się TUTAJ:
Z poprzedniego artykułu – Czy wierzysz w następujące powszechne przekonania dotyczące relacji? Zaznacz P (prawda) F (fałsz).
1. Relacja z „właściwą” osobą powinna po prostu się udać sama.
2. Masz prawo zmieniać drugą osobę/oczekujesz, że się zmieni.
3. To normalne, że można krzyczeć na partnera/kę (lub krewnego/znajomego, pracownika, etc) od czasu do czasu.
4. Dramat/załamanie się relacji jest czymś naturalnym i normalnym.
5. Istnieje gdzieś ten/ta jeden/jedyna odpowiednia dla mnie.
6. Każdy kocha w ten sam sposób.
7. Relacje w których się wychowałem nie mają wpływu na moje obecne doświadczenie.
Trochę feedbacku dotyczącego Twoich przekonań (pamiętaj – one nie są „złe”, a tym bardziej „dobre”). To jest jedynie/aż twój modus operandi i twoja strefa komfortu, z którą być może nigdy nie polemizowałeś/łaś.
Przekonanie: Relacja z „właściwą” osobą powinna po prostu się udać sama.
Do przemyślenia i rozważenia:
Nawet najlepsze relacje pogarszają się na wskutek powielania wzorców (więcej tutaj).
Wszystkie związki (formalne czy partnerskie) z założenia zawierane są przecież w dobrej wierze ze świadomością, że mimo życiowych burz i zakrętów przetrwają.
Każda relacja wymaga od obu osób, które są w nią zaangażowane stałego „dostarczania paliwa” i podnoszenia ognia. Obydwoje partnerzy mają równe prawa jak również obowiązki – nie tylko za siebie, ale i za związek i jednakowo powinni dbać i przyczyniać się do jego ewolucji, jakości, bezpieczeństwa, negocjacji, bieżącego załatwiania problemów, konstruktywnej komunikacji, pogłębianiu się więzi oraz intymności.
Obydwoje powinni dbać o siebie i zaspokajanie swoich potrzeb fizycznych, emocjonalnych, mentalnych, duchowych przy wsparciu i akceptacji drugiej strony.
Przekonanie: Masz prawo zmieniać drugą osobę/oczekujesz, że się zmieni.
Do przemyślenia i rozważenia: Nie!
Powinieneś/powinnaś jako istota świadoma dawno rozumieć, że owszem ludzie się zmieniają, to nie wolno Ci nawet w najlepszej wierze nalegać, aby się dostosowali do Ciebie, bo ty tak chcesz, pod twoje widzimisię poprzez nakłanianie czy też, co gorsza, manipulację.
Nawet jeśli partner/ka ulegnie i zacznie się starać dla Ciebie, taka zmiana wskutek nakłaniania, nie będzie ani trwała, ani autentyczna, dlatego, że nie była wynikiem potrzeby tej drugiej osoby i nie nastąpiła wskutek świadomego wyboru.
Pamiętaj partnerstwo wyklucza terapię, terapia wyklucza partnerstwo. Z drugiej strony masz wpływ na to w jaki sposób ukochana/y odnosi się do Ciebie. Czy zauważasz swoje/partnera/ki zmiany zachowania w konfrontacji z innymi osobami?
Dla przykładu w domu lew/lwica ryczący/a na całe gardło – w pracy lub w konfrontacji z rodziną potulny/a kot/tka lub odwrotnie.
Dostosowanie zachowania w zależności od środowiska powinno dać Ci zasadniczo do myślenia. Ten człowiek nie jest prawdziwy. Ubiera maski w zależności od środowiska i okoliczności (dalece nieświadomy model zadowalania innych). Bycie sobą bez względu na środowisko czy okoliczności, przyciągnie do twojego życia odpowiednie osoby, a osoby niezgodnie wibracyjnie po prostu z niego odpadną. Jesteś rolą modelową przede wszystkim dla siebie. Co nie musi się nikomu podobać i raczej nie będzie. Nie jesteś w stanie zarządzać bez szkody dla siebie cudzymi opiniami na swój własny temat. Jeśli próbujesz to robić dajesz się ograbiać z tego co najcenniejsze.
Jeśli myślisz o ich reakcjach, nie troszczysz się o siebie i swoją autoekspresję.
Jedynie Ty możesz zdefiniować czego chcesz, a czego nie w relacji i co jest dla ciebie nie do negocjacji. Jeśli druga strona tego nie respektuje i nadal nalega, abyś był/a jakiś/jakaś – to jest namacalny dowód, że twoja normalność i autentyczność nie jest mile widziana czy akceptowana – ewidentny sygnał końca relacji.
Toteż, jeśli choć raz przeszło Ci przez myśl – muszę popracować nad relacją/związkiem lub też chcę go uratować możesz być pewna/pewien, że to od dawna to już nie jest ani RELACJA ani tym bardziej ZWIĄZEK.
To jest KONIEC.
Teraz pewnie zaczniesz krzyczeć czy się burzyć. To normalne. To oznacza PUNKT ZAPALNY oraz ogrom oczekiwań orz negatywnych przekonań, które rujnują Ci życie, dostęp do intuicji.
Miłość to wymiana POCZUCIA WŁASNEJ WARTOŚCI, której doświadczają osoby, które mogą podzielić się swoją kompletnością, a nie DEFICYTEM.
Wymiana energetyczna w relacjach powinna iść miło, gładko, subtelnie, intensywnie, dawać obydwojgu poczucie bezpieczeństwa. stabilności radości i spełnienia.
Jeśli idzie jak po przysłowiowej grudzie – trzeba się temu przyjrzeć głębiej, gdyż będzie jedynie gorzej.
Jeśli coś Ci nie jest dane z potrzeby serca, tylko musisz się upominać, przypominać czy też prosić – to jest CZERWONA FLAGA i sygnał do natychmiastowej ewakuacji.
Dalsze pozostawanie w relacji doprowadzi Cię do frustracji, pozbawi poczucia własnej wartości i życiodajnej energii.
Czy zatem jesteś z osobą niezdolną do nawiązywania głębokich więzi? A może to to jest twój problem?
Jeśli na którekolwiek z poniższych syndromów odpowiadasz „TAK” masz się nad czym zastanawiać, a potem szybko działać.
Czy chcesz dowiedzieć się jak?
Nie komentuj jeśli nie masz czasu przeczytać całego artykułu na blogu i obejrzeć najlepszego webinaru dotyczącego prawidłowej dynamiki relacyjnej i nie odpowiesz na postawione tam pytania, wyciągając jedynie wnioski z ułamka treści!
Pamiętaj, Twój świat jest tym co Ty mu dałeś i na co się godzisz – niczym mniej, ani więcej.
Dlatego to Ty jesteś odpowiedzialny za to co w nim jest/nie jest oraz Twoją reakcję, bo być może burzy Twoją strefę komfortu i przekonania w jakich tkwisz.
Wszystko zaczyna się od AKCEPTACJI, że skoro nie jest tak miętowo, jakbym chciał/a to być może gdzieś popełniam całą masę błędów, z których przy odrobinie wprawy i chęci mogę się zmierzyć i uporać.
Twojego ego może postawić się sztorcem, skoro tak się dzieje, to jest gdzieś PUNKT ZAPALNY.
Co Ciebie „uwiera” czy boli w Twoim związku?
Podziel się w komentarzu.
Nie jesteś z tym sam/sama!
Ten wpis od publikacji przeczytało 180 tys ludzi – problem jest globalny.
Od nas zależy czy się z nim uporamy. Możesz zalajkować i udostępnić.
Przekonanie: To normalne, że można krzyczeć na partnera/kę (lub krewnego/znajomego, dziecko, pracownika, etc) od czasu do czasu.
Do przemyślenia i rozważenia: Jeśli odpowiedziałeś/łaś „TAK”, zadaj to pytanie przynajmniej 5ciu innym osobom (nie twoja rodzina, czy bliscy znajomi) i zdziwisz się, bo oni tego nie robią. Istnieje setki tysięcy zdrowych energetycznie relacji, gdzie obydwoje zainteresowani, nigdy nie podnieśli głosu (nie daj boże ręki), w trakcie poruszania najbardziej gorących czy trudnych tematów. Jeśli krzyk/przemoc (energetyczny napęd: bezsilność) dla Ciebie jest zjawiskiem „normalnym” to oznacza, że przeniosłeś/łaś to ze swojego rodzinnego podwórka, w którym taka reakcja była normą. Zdaj sobie proszę sprawę, że każdy jest inny i miał inne doświadczenia w dzieciństwie i nie każdy wywodzi się z destrukcyjnego modelu wychowawczego (więcej tutaj) i nie oczekuj, że będzie znosił tego typu zachowanie. Jeśli tobie to nie pasuje możesz w każdej chwili to zmienić. Ucząc się w jaki sposób integrować swoje emocje bez krzywdzenia kogokolwiek (pierwsza i najbliższa okazja tutaj)
Przekonanie: Dramat/załamanie/kryzys się w relacji jest czymś naturalnym i normalnym.
Do przemyślenia i rozważenia: Zdziwiłbyś/Zdziwiłabyś się jak nasze życie się od siebie różni i to czasem zasadniczo. Każdy z nas ma swój własny unikalny energetyczny potencjał oraz ekspresję w kontekście oczekiwań oraz doświadczenia.
Dramat/kryzys nie dzieje się sam, jest skutkiem długofalowego nawarstwiania się problemów, których się nie rozwiązuje i jest wyborem poprzez notoryczne unikanie odpowiedzialności i konfrontacji na bieżąco, brak konstruktywnej rozmowy – dialogu, zamiast tego są pretensje praz kłótnie, albo kompletne znieczulenie, przejawiające się jako obojętność, zakopywania i niedostrzegania problemów, zakopywanie pod dywan w ufności, że wszystko się samo jakoś ułoży lub też uporamy się z tym „potem”, aczkolwiek twoje ego nie zdaje sobie sprawy z nieświadomych wzorców wyborów prowadzących do pojawienia się dramatu (zwykle nie tylko w relacjach, ale w każdym aspekcie życia) i będzie nalegać na zrzucenie winy, aby jego „image” pozostał nieskalany. Niechęć do inwestycji w profesjonalną terapię czy też głęboki wgląd w relacji ma korzenie w rodzinach w których „o problemach się nie rozmawia”.
Większość ludzi boi się rozmowy na bieżąco o pojawiających się wyzwaniach, czy też problemach w obawie przed niezrozumieniem czy też odrzuceniem, albo odejściem partnera. Jeśli twój partner nie akceptuje wspólnej płaszczyzny do rozmowy i jej unika za wszelką cenę – masz do czynienia z osobą dalece niedojrzałą, możesz być pewna/pewien, że to się nie zmieni – jesteś w relacji z osobą trudną/toksyczną. Ludzie normalni z chęcią rozmawiają o tym co można ulepszyć czy usprawnić i są chętni do współpracy i działania oraz wspólnego wzrostu.
Dramat/załamanie nie jest NORMALNE. Normalne jest jedynie dla tych co do tego zdążyli się przyzwyczaić czy zobojętnieć, aby przetrwać. Jest ewidentnym dowodem na puste zbiorniki i świadczy o trudnej/toksycznie zależnej relacji. Nie musisz się na to zgadzać. Świadomość daję Ci możliwość dokonywania wyborów niedestrukcyjnych. Tylko najpierw trzeba ją mieć…. i chcieć dokonać zmian. Jeśli jesteś w takiej relacji to oznacza, że również masz w sobie sporo cienia i sporo spraw do uporania się nie mentalnie, ale empirycznie poprzez namierzenie problemu oraz zmianę wytrenowanej automatycznej odpowiedzi, która żywi się jedynie destrukcją
Przekonanie: Istnieje gdzieś ten/ta jeden/jedyna odpowiednia dla mnie.
Do przemyślenia i rozważenia: Wielu ludzi, którzy są „singlami” lub „singielkami” nadal ulega społecznej presji na zawarcie związku (mimo, że nie każdy jest w stanie energetycznie unieść dzielenie z kimś przestrzeni 24/7 w zależności od typu interakcyjnego manifestującej matrycy), a ci „bardziej świadomi” szukają „bratniej duszy” czy też „bliźniaczego płomienia”, ignorując elementarną energetyczną potrzebę duszy, która wchodzi w interakcje jedynie po to, aby dowiedzieć się kim jest, a kim nie jest. O bliźniaczych płomieniach i dlaczego takie przekonanie jest zasadniczo sprzeczne i toksyczne z energią ekspresji szerzej pisałam (tutaj, gdzie tak naprawdę powinieneś/powinnaś zacząć lekturę). Tutaj nadmienię jedynie, że koncept jednej prawdziwiej miłości został wymyślony poprzez systemy religijne (łatwiej manipulować i kontrolować) oraz na tą okoliczność został rozdmuchany do romantycznej Hollywoodzkiej bajki (szerzej tutaj), która odziera jednostkę z potrzeby doświadczania różnorodności relacyjnej, zaspokojenia fantazji, pragnień i zdrowej, empirycznej ciekawości duszy, mało tego implikuje, że miłość pochodzi z zewnątrz od kogoś, kto ma określony zestaw pożądanych cech oraz godzi w elementarną ludzką naturę.
Hormony odpowiadające za emocję miłości działają góra do 3 lat. Potem niestety już nie. Istnieje zapewne tysiące ludzi w tu i teraz z którymi możesz stworzyć przebudzoną i świadomą relację opartą na bezwarunkowej miłości oraz wolności, o ile sam/a oferujesz siebie jako taką istotę. Twój partner/ka zawsze będzie Twoim lustrem twoich zalet jak i deficytów. Pamiętaj, że każda relacja się kiedyś kończy. Taka jest natura rzeczy w tej rzeczywistości, z którą jeśli chcesz negocjować z pozycji dogmatów, na pewno przegrasz sfrustrowany/a czy bezsilny/a.
Koniec relacji nie oznacza Twojej przegranej czy też porażki. Oznacza jedynie, że jesteś gotów/gotowa na coś więcej. Pozostawanie w relacji, która umarła jest dalece posuniętą destrukcją dla duszy i jednym z głównych powodów oderwania się od Źródła wszelkiej kreacji, zaniku intuicji oraz łączności ze swoją autoekspresją i manifestacją.
Pozostawanie w toksycznej relacji z poczucia winy, obowiązku (dzieci, dom, kredyt, znajomi, rodzina) robi tobie i twoim najbliższym więcej szkody niż pożytku, bo są z osobą, która udaje.
Jesteś rolą modelową dla wszystkich z którymi wchodzisz w interakcje. Twoje dziecko/dzieci nie jest/są wymówką czy buforem za którym się chowasz z bezsilności czy niemocy, ale powinny być największą motywacją i determinacją. Szerzej tutaj.
Nie ma sytuacji bez wyjścia, można rozstać się z klasą (trudna sprawa, ale MOŻLIWA) oraz tak urządzić swoje życie, aby nikomu w skutek transformacji nie spadł z głowy włos.
Twoje decyzje nie są racjonalne, mimo, że w głębi duszy sądzisz że tak jest. Twoje decyzje zapadają irracjonalnie z poziomu gadziego mózgu, który jest zainteresowany jedynie przetrwaniem, reprodukcją oraz statusem.
Niczym więcej i tak, będzie odwodził Cię od tego kroku, szepcząc, że to się nie uda i wytoczy wszystkie możliwe działa, aby odwieźć Cię od tej decyzji. Ego ma to do siebie, że zaneguje wszystko nowe i inne oraz wyolbrzymi potencjalne „skutki” twoje decyzji do paradoksalnych rozmiarów. Ponadto wychowałeś mistrza, który skutecznie i to setki razy odwrócił Cię z obranego kierunku i tym razem też to zrobi. Żywi się głównie Twoim strachem i adrenaliną. Bać się nie przestaniesz . Strach jest fantastycznym miernikiem, że wychodzisz ze strefy komfortu i idziesz z ego na gołe klaty….
Wracając do tematu – wysokowibracyjna relacja jest jak najbardziej możliwa w tu i teraz, jeśli jesteś do niej dobrze przygotowany/a (empirycznie).
Sukces każdej relacji zależy od ewolucji świadomości (nie od myślenia, ale od działania) i podejmowania stałego wysiłku każdego z partnerów. Nawet jeśli spotkasz potencjalny energetyczny wspólny mianownik, wymarzoną ją/ wymarzonego jego – to nie gwarantuje, że relacja ułoży się sama.
Przekonanie: Każdy kocha w ten sam sposób.
Do przemyślenia/rozważenia: Każdy jest inny oraz oświadcza czy odczuwa miłość w inny sposób. Dla przykładu, jedna osoba będzie wniebowzięta, jeśli partner/ka podaruje jej prezent, a druga będzie wręcz niezadowolona, lub też kiedy druga osoba przygotuje romantyczną kolację czy też niespodziankę – reakcja u partnerki/partnera może być daleka od zamierzonej. Dlaczego – bo kompletnie nie znamy siebie, ani naszych partnerów, nie rozmawiamy konstruktywnie o tym co nas uszczęśliwia, a co wręcz przeciwnie. Część ludzi czuje się kochana, jeśli stale jest o tym zapewniana.
Inni czują się kochani, kiedy są skonfliktowani z partnerem/ką, czasem z czystą premedytacją, a czasem nieświadomie stwarzają sytuacje doprowadzające do eskalacji dramatu/kłótni/awantur, bo mają przekonanie, że gniew/zazdrość/płacz jest dowodem na to, że drugiej stronie zależy (czytaj emocjonalni i mentalni, duchowi sadyści/sadystki eksperymentujący na drugiej istocie = ile jeszcze jest w stanie znieść – co w jej przekonaniu jest dowodem miłości).
Nikt o normalnych zmysłach nie wystawia partnera/partnerki na zachwianie zaufania, poczucia bezpieczeństwa, negację poczucia własnej wartości czy niepewność. Manipulacja w każdej postaci jest toksyczna. Niektórzy ludzie mają dalece zaburzoną świadomość i percepcję czym jest faktycznie miłość.
Większość relacji opiera się na całkowitych spekulacjach powstających głównie poprzez projekcje tego, co nas samych potencjalnie zadowala. To co ma faktyczne znaczenie, to poznanie siebie w tym aspekcie czym miłość jest dla ciebie i dla twojego partnera/partnerki. Trzeba poznać swój język miłości i nauczyć się swojego i partnerskiego, inaczej wspólna ścieżka będzie drogą przez mękę, która nie ma nic wspólnego z oświeconą relacją czy miłością.
Przekonanie: Relacje w których się wychowałem nie mają wpływu na moje obecne doświadczenie.
Do przemyślenia/rozważenia: Prawdą jest fakt, że relacje w których kiedyś byliśmy w przeszłości nas nie ograniczają w żaden sposób, ale pod warunkiem, że mamy całkowitą świadomość swoich programów i warunkowości. Jeśli jej nie mamy każda nowa relacja, zatoczy takie samo koło jak poprzednia. Wszyscy powielamy archetypy, role modelowe, zachowania, z poprzednich związków oraz te które obserwowaliśmy we własnym domu. Wpływ mediów, religii, kultury, normy społeczne oraz dogmaty są bardzo głęboko zakorzenione na nieświadomym poziomie działania. Od tego nie ma ucieczki.
Nie mniej jednak jako osoby dorosłe oraz uważające się za świadome (powtarzam po raz setny świadomość nie podnosi się czy też nie zmienia od czytania, ale od działania zgodnie ze swoim energetycznym napędem!) posiadają zdolność obserwacji oraz kwestionowania programowania, systemu przekonań i wybierania nowej ścieżki relacyjnej.
„Zakłamany obraz miłości kreowany przez dzisiejszą popkulturę wprowadza tylko chaos i mętlik w głowach. Co to za miłość, kiedy jedna ze stron wymaga od drugiej, aby ta mówiła jej co chwilę, że ją kocha? Co to za miłość, która oczekuje ciągłych dowodów oddania? Nie kupił jej kwiatów ani czekoladek, więc pewnie już jej nie kocha. Co to za miłość, która domaga się świadectw materialnych? Za co mnie kochasz? – często pojawia się tego typu pytanie. Czemu ma służyć to pytanie? To jest prawdziwa miłość? Nie, to nie jest prawdziwa miłość. Prawdziwa miłość nie zadaje takich pytań. Prawdziwa miłość niczego nie wymaga ani nie oczekuje. Kocha się za nic, bez powodu. Tak po prostu. Motyle w brzuchu, pożądanie, nieustanne myślenie o drugiej osobie – to tylko stan zauroczenia. Zwyczajne przywiązanie. Przemijający stan. Spotykał się z nią przez miesiąc i nic do niej nie czuł. Po miesiącu zorientował się, że chyba się w niej zakochał, bo nie przestaje o niej myśleć, nie jest w stanie żyć bez niej. Jeśli tak, to zakochujemy się chyba w niemal każdej osobie, która okaże nam nieco zainteresowania. Zakochiwanie się nie ma nic wspólnego z miłością. Jest to tylko próba ucieczki od ego. Ego opiera się na strachu, a więc z założenia zamyka się na miłość. Miłość to podróż w nieznane, a ego domaga się pewności. Miłość polega na poddaniu się drugiej osobie, natomiast ego ceni swoją wolę ponad wszystko. Miłość wyzwala całe spektrum emocji, z kolei ego chce mieć pewność, co jest słuszne, a co nie. Miłość to nie jest żaden proces. Nie tworzy się w wyniku długiej znajomości. Miłość pojawia się niespodziewanie – natychmiast albo wcale. Miłość po prostu jest albo jej nie ma. Miłość nigdy nie stoi na przeszkodzie w samorealizacji. Jeśli tak jest, nie jest to prawdziwa miłość. Prawdziwa miłość jest drogą do najgłębszego poznania siebie samego. Miłości nie można objąć rozumem. Nie da się jej racjonalnie wyjaśnić. Miłość jest czymś transcendentnym – ponadzmysłowym i pozazmysłowym. Nie można wiedzieć czy się kogoś kocha. To się po prostu czuje.”
P. Chomik
Ufam, że wiesz, że jest znacznie więcej.
Bardzo chętnie podzielę się z Tobą esencją jak prawdziwie żyć ze sobą i z drugą osobą, jak zbudować prawdziwe partnerstwo ze sobą i drugim człowiek, jak tworzyć prawdziwą bliskość i intymność i dać sobie i drugiej osobie całkowitą wolność oraz bezwarunkową miłość. Kto nie inwestuje w siebie i dokonywanie zmian w swoim życiu, mimo, że to się wiąże z chwilowymi perturbacjami? Osoby wychowane/tworzące relacje toksyczne oraz trudne. Tam żadna zmiana nie może mieć miejsca.
Zatem czy jesteś w relacji z właściwą osobą?
Chcesz mieć 100% pewności? Chcesz obalić MITY i żyć w spełnieniu, zamiast we frustracji?
Za godzinę i 4 minuty możesz mieć klarowność. Pytanie czy masz na tyle odwagi, aby się skonfrontować z nauką i faktami. Potrzebujesz spokoju, braku dystrakcji oraz notatnika. Do dzieła!
Gdzie i Ty możesz być współuzależniona/y – zajrzyj tutaj
Po tej lekturze nie powinieneś/powinnaś mieć jakichkolwiek wątpliwości w jakim punkcie jesteś.
Jeśli chcesz zrobić w swoim życiu coś konstruktywnego – zapraszam do kontaktu – razem dobierzemy odpowiednie dla CIebie rozwiązanie i działanie.
jak stać się prawdziwie gotowym na miłość
Kontakt