Jak wprowadzić partnera, który nie chce w świat tantry a wcześniej świadomej i obecnej intymności bez pogarszania relacji?
Czy wiesz, że według badań satysfakcji z życia 80 % intymności, seksualności, bliskości odbywa się jedynie w głowie?
W sferze czystych spekulacji i fantazji, marzeń, pobożnych życzeń, które ze strachu, wstydu, poczucia winy oraz ze strachu przed poniżeniem, wyśmianiem, niezrozumieniem czy przed odejściem partnera, nigdy nie zostaną zrealizowane co przekłada się na każdy aspekt życia, bo niesie za sobą frustrację, niespełnienie i już krok od niebiologicznej depresji. Jeśli masz ochotę przyjrzyj się ile razy dziennie twoje myśli uciekają w ten aspekt, jakie nadajesz mu znaczenie, bo za tym idą emocje, pod których wpływem działasz.
87% badanych nie jest zadowolona ze swojego życia relacyjnego, a mimo to nie podejmuje żadnych konkretnych działań, aby tą sytuację konstruktywnie, a nie destruktywnie rozwiązać.
Człowiek niezaspokojony i niespełniony nie jest w stanie być szczęśliwy, ani kreatywny, ani tak naprawdę żaden…
W swojej wieloletniej praktyce nie spotkałam się z NIKIM (bez względu na płeć), kto mówił, że ma fantastyczne życie, szczególnie to intymne, mimo szczerych chęci, aby było inaczej.
Temat tabu. Gorący kartofel.
No właśnie wszystko sprowadza się jedynie do chęci i do narzekania.
Kobiety zarówno jak i mężczyźni chcą być mistrzowskimi partnerami/partnerkami i kochankami, mając nadzieję, że to się stanie samo i jakoś się ułoży.
Nic bardziej mylnego!
Jeśli chcesz doznać więcej, musisz dać z siebie więcej i fizycznie, emocjonalnie, mentalnie jak i duchowo – działając, wychodząc z zabobonów, które spowiły Ziemię od kilku tysięcy lat. Wszystko sprowadza się zawsze do kontekstowej oraz niekrzywdzącej komunikacji do której mało kto dojrzał i posiada odpowiednie kompetencji, których przecież szkoła czy rodzina nie uczy, bo nie ma interesu w tym, aby ludzie żyli w spełnieniu.
Musisz zdać sobie sprawę, że Większość z nas odebrała bardzo staranny brak świadomości i niewiedzy na temat własnej godności, seksualności, komunikacji potrzeb w związku konfrontując się ze ścianą milczenia rodziców, nauczycieli oraz lansowanych religijnych, kulturowych i społecznych norm, co kobiecie przystoi, a co nie. Jedyne co zakodowane głęboko w nieświadomości oraz w dna od pokoleń jaskrawo uderza mnie w rozmowach z kobietami i mężczyznami, z którymi pracuję. Codziennie konfrontujemy się z „wzorcem absolutnego piękna” uderzającego z bilboardów stając w konkury z wyfotoszopowanymi lalami/modelami, które są dziełem grafików, a nie natury, coraz bardziej utwierdzając się w przekonaniu, że nic nie jesteśmy warci.
Nikt nie jest w stanie sprostać takim naciskom, bez uszczerbku na własnym zdrowiu fizycznym i psychicznym. Czas zacząć mówić o tym głośno, jeśli naszym wspólnym dobrem jest zmiana świadomości oraz wychowanie następnego pokolenia bez objawów frustracji, depresji, głębokich traum psychicznych i fizycznych.
To jest nasze zadanie skończyć ze wstydem i wchodzić w prawdziwie spełnione relacje i nie godzić się na kompromis (kompromis oznacza, że ktoś musi zrezygnować z czegoś co kocha, aby ktoś mógł zyskać i to się prędzej czy później mści), ani na obniżanie swoich standardów, byle zachować dalece niezbalansowaną relację.
Intymność zaczyna się ze sobą najpierw, zawsze. Tak samo jak budowanie swojego poczucia własnej wartości, spełnienia na swoje prywatne konto, zapewnienie sobie spełnienia poza relacją. Stając jako pełnia, aby podzielić się kompletnością, a nie jak energetyczny żebrak/żebraczka, czekający/a, aż parter/ka dopełni to co nieuleczone.
Na przejście z modelu zależnego, do modelu opartego na wolności, na całkowicie niezależny . (ang. codependence – freedom – interdepedence) Żeby tak się stało obie strony muszą przejść etapy, których nie da się przeskoczyć czyli dojrzeć emocjonalnie w praktyce, a nie jedynie w teorii. Jeśli obydwoje partnerów cechuje wspólny mianownik, gdzie IQ=EQ, od którego zależy osobisty oraz relacyjny sukces, można rozważać następne czynniki odpowiadające za resztę składowych sukcesu, zamiast inwestować środki, czas i emocje tam, gdzie NIGDY relacja się nie uda, bo brak jest odpowiedniego zaplecza fizycznego, emocjonalnego, mentalnego, duchowego.
Partnerstwo wyklucza terapię, terapia wyklucza partnerstwo.
Chcesz wynieść siebie na wyżyny odczuwania, to pierwsze co powinieneś/powinnaś zrobić, to pielęgnować fantazje, pragnienia i potrzeby, a nie zamiatać je pod dywan….
Nie umiesz wejść w intymność, bo nie wiesz co jest dobre a co złe… I nie ma w tym nic nadzwyczajnego czy też żenującego, że czujesz się w tym zagubiony/zagubiona.
Tysiąclecia zabobonu, który zdemonizował seksualność, oderwał człowieka od odczuwania pełni swojej istoty, która zaczyna się od akceptacji, że wszystkie wymiary są święte, a wymiar ciała najbardziej.
Walcząc z pragnieniami gwarantujesz sobie drogę do piekła na ziemi, które jest dziełem Twoich przekonań…
Żeby dostać ogień, najpierw sam/a musisz zadbać, aby zapłonął w TOBIE najpierw….
Czy są w tym kraju ludzie, dla których intymność jest czymś co się kultywuje? Czy tylko spekuluje?
Jak najbardziej, komunikacyjnie, emocjonalnie i mentalnie, duchowo, a przede wszystkim RELACYJNIE jesteśmy kolektywnie w CZARNEJ DZIURZE.
To co się dzieje za zamkniętymi szczelnie drzwiami w „ludzkim zoo” podnosi większości terapeutów i coachów włosy na głowie…
Najgorsza jest znieczulica i obojętność i podciągniecie tego zjawiska do „normy”.
Gdyby ludzie potrafili się ze sobą otwarcie i normalnie komunikować, negocjować, stawiać granice, mówić o swoich potrzebach bez poczucia winy, wstydu i niezasługiwania, nie byłoby tego głębokiego cierpienia, inercji, alienacji, nie konfrontacji z tym, co powinno ujrzeć światło dzienne jako pierwsze.
Dom rodzinny, szkoła, religia, „normy” nie daje przestrzeni na emocje i do tego wszystkie oraz ich zdrową ekspresję, metkując i piętnując jako „złe”, zamykając usta, gardła, serce….
Strach przed odrzuceniem i hipotetyczną samotnością jest tak paraliżujący, że zdrowi normalni ludzie, którzy kiedyś byli pochodnią stali się zgaszoną zapałką, że godzą się na płaskie i beznamiętne życie prowadzące do agonii duszy.
Parcie na omnipotencję (trzeba wiedzieć wszystko) i perfekcję (nie można się mylić, potknąć czy popełnić błędu, bo to jest tożsame z porażką, fuckupem, blamażem, słabością, narazić na śmieszność).
Trzeba problemy zakopywać pod dywan, a jak już ich skala przerasta poziom masochizmu, to udawać, że jest dobrze i nie daj boże nie prosić o profesjonalne wsparcie, bo co ludzie powiedzą….
TO jest ok dać dupy!
TO jest ok nie znać się na wszystkim!
TO jest ok nie wiedzieć od czego zacząć!
TO jest ok szukać wsparcia, jak sobie z czymś po ludzku nie radzisz, tak szybko jak tylko pojawia się problem, a nie go zażerać, zapijać, przemilczać, ignorować czy przyćpać, i ruszyć się dopiero, jeśli w ogóle, jak już nie ma co zbierać….
To jest przejaw skrajnej buty i arogancji polskiego, rozdmuchanego ego.
Kraj ludzi nieszczęśliwych, sfrustrowanych, bezsilnych „ofiar”, żywiących się hejtem, zawiścią, pychą, małostkowością, dorabiający sobie metkę „dobrych ludzi” w idei mesjańskiego zatracania indywidualnego potencjału, poświęcanego dla kolektywu!
Indywidualizm, pasja, kreatywność, pragnienie jest zabijany w zarodku…
Przyzwalamy na dobijającą bylejakość w każdym aspekcie istnienia, dając się energetycznie doić i ograbiać.
Kiedy ostatnio uśmiechnąłeś/łaś się do mijanej osoby?
Kiedy ostatnio powiedziałeś nie będę tego tolerować?
Kiedy ostatnio zdrowo wrzasnąłeś/łaś mam dość na cały wszechświat, po czym swoją piękną emocję złości przekułeś/łaś na coś mega transformującego i twórczego?
Czy umiesz integrować swoje emocje – z zwłaszcza te „ciemne”? ???
Czy umiesz stanąć do relacji opróżniony/a z ran, traum, przekonań, myśli, emocji i bólu? Jeśli tego nie umiesz nie zaznasz tantrycznej jedni.
Jeszcze kilkanaście lat temu większości ludzi w naszym kraju, podążających ścieżką rozwoju duchowego tantra nie kojarzyła się z niczym lub też była zasłyszanym gdzieś kompletnym abstraktem, dziwactwem, starożytną praktyką, uważaną za przestarzałą i bezużyteczną dla człowieka XX i XXI wieku. Nawet i teraz wielu nie rozumie jej istoty i ma na ten temat swoje przekonania, nierzadko oparte na zasłyszanych, obiegowych opiniach, które nie mają nic wspólnego z faktami.
Wraz z ewolucją świadomości rośnie również świadomość ciała oraz jego potrzeb, nie tylko tych stricte egzystencjalnych, ale przede wszystkim w kontekście w przejścia w nowy paradygmat relacyjny, kiedy stare, wpajane od tysiącleci zasady nie mają zastosowania dla ludzi duchowo, mentalnie, emocjonalnie, fizycznie wolnych lub prawie wolnych od iluzorycznej rzeczywistości lansowanej przez mainstream. Co Twoja seksualność ma wspólnego z Twoją duchowością – TUTAJ
Dlatego też coraz więcej ludzi zagłębia się w różnego rodzaju koncepty związane z ewolucją świadomości seksualnej, gdzie nie jest to tożsame z zmienianiem partnerów jak rękawiczki, prowadzeniem „rozwiązłego” życia erotycznego lub gonieniem za walidacją czy kompensacją własnych braków. Świadomi zdają sobie sprawę, że siła życiowa i napęd (energia seksualna) jest największą siłą sprawczą w manifestacji w fizycznym wymiarze (po doświadczenie którego tutaj wszyscy przyślijmy) , ale zapewnia długowieczność jak i zdrowie fizyczne, a umiejętnie kierowanie tą energią prowadzi do przebudzenia się energii kreacji znanej pod pojęciem Kundalini, odpowiadającej przebudzeniu i oświeceniu. Nic dziwnego, że moc i magia tantry zatacza coraz szersze kręgi i zjednuje sobie coraz więcej jedynie spekulujących i niezdrowo ciekawych niż rzetelnych oraz zdeterminowanych praktykujących.
Niestety bardzo często spotykam się w praktyce, kiedy jeden z partnerów bardzo chce, a drugi nie rozumie lub nie chce wchodzić na ścieżkę rozwoju duchowego, a na tantryczną w szczególności.
Duża liczba ludzi interesujących się tym konceptem po pierwsze dopatruje się w niej narzędzi naprawczych w związku w którym bliskość, intymność i żar wypaliły się kompletnie, a tantra i jej święte praktyki traktowane są jak ostatnia deska ratunku dla rozpadającego się związku, w którym tak naprawdę nie ma co zbierać.
Trzeba bardzo dokładnie zrozumieć, że święta seksualność jest duchową praktyką dążącą do przebudzenia i oświecenia, a nie narzędziem do zaspokajania najniższych instynktów. Jest to ścieżka dla ludzi sobie bliskich w każdej jednej płaszczyźnie relacyjnej, gdzie między partnerami nie ma żadnych barier komunikacyjnych, sekretów czy tajemnic, które są odpowiedzialne za oddalanie się od siebie.
Tantra nikim nie manipuluje. Jeśli chcesz doznać więcej, proszę nie przekonuj swojego partnera/partnerki, że warto.
Nie warto = zrób coś dla siebie, partner/ka się dostosuje lub odpadnie.
Tantra to nie kamasutra, ani nie gierka to ścieżka dla ludzi zdeterminowanych, cierpliwych i wiernych sobie, z PEŁNYMI zbiornikami. Nie dostajesz czego chcesz w relacji to jest sygnał na puste zbiorniki. Taką relację trzeba albo szybko przenegocjować, albo natychmiast zakończyć. Chcesz cierpieć – twój wybór i wolna wola. I proszę nie piszcie do mnie setek maili z pytaniem czy przywieźć partnera, który nie chce w nadziei, że się pokochacie od nowa – nie pokochacie.
Druga osoba albo kocha albo nie. Do miłości, bliskości, intymności nikogo zmusić nie można. I tak śmiem twierdzić, że kobiety są głównymi sprawcami rozpadających się relacji (jestem kobietą od 52 lat, gdybyś miał/a wątpliwości) gdyż traktują seksualność oraz intymność jako zło konieczne i manipulują. Tak, to kobiety w przeważającej liczbie stwarzają problem z intymnością.
Tantra nie jest TERAPIĄ dla rozpadających się relacji! Jest ścieżką dla ludzi w głębokiej miłości i zdolnych do stworzenia intymności.
O partnerstwie współczesnym TUTAJ a tutaj możesz wykonać test, który CI uzmysłowi w jakiej relacji żyjesz, o ile stać Cię na szczerość.
Temat, który w rozmowach z klientami i osobami potencjalnie zainteresowanymi praktyką powraca jak bumerang: Jak mogę się dzielić moimi pragnieniami i potrzebami, które nie są już takie jakie były, z partnerem/ką, aby nie czuł/a się zmuszany/a? Bardzo się boję, że jeśli zacznę szczerą rozmowę to partner/ka uzna, że już mnie nie pociąga, lub co gorsze uzna, że jest beznadziejny/a w łóżku i to co jeszcze się między nami tli bezpowrotnie zgaśnie, partner/ka odejdzie lub znajdzie sobie kogoś innego, kto nie ma potrzeby zmian. Jakakolwiek próba rozmowy na ten temat kończy się karczemną awanturą i jeszcze większym dystansem.
Mój 23 letni związek nie był wolny od perturbacji mniejszych i większych, ale to co nas połączyło to otwarta i szczera komunikacja, bez zakopywania niczego pod dywan „na potem” – szukanie rozwiązań, a nie problemów bez obwiniania kogokolwiek. Przez prawie ćwierćwiecze związek rozwijał się wraz z nami. Obydwoje nie urodziliśmy się z wbudowanym kompasem co jest dla nas zasadne, a co nie, nie mniej jednak nie baliśmy się swoich fantazji i ich zaspokajania oraz szczerej rozmowy i nikt nikogo nie odrzucał, ani nie robił „szlabanu” na intymność. Wiedzieliśmy, że nic nie da forsowanie na siłę i do pewnych rzeczy trzeba wydorośleć i dojrzeć. Mieliśmy szczęście, że ten wspólny mianownik poznawczy prowadził nas jak po sznurku do tantrycznych konceptów i do oddania się praktykom z otwartym umysłem i sercem. Dlatego chcę się dziś podzielić przemyśleniami oraz tym co sama przerabiałam kiedyś tam ? Ufam, że będzie to jakiś wgląd i pewne małe wytyczne od czego można zacząć, nie narażając ani siebie ani partnera na „gromy z jasnego nieba”. Jeśli są gromy – to jest czerwony alarm – partner/ka nie rokuje.
Jak wprowadzić partnera/kę w tantryczny świat bez pogarszania tego, co między wami jest.
W większości związków sprawy mają się następująco: jeden partner jest wręcz zafiksowany nowym konceptem, chce wnieść świeże powietrze, nową energię w relację, a drugi broni się jak może. Jeśli czujesz potrzebę doświadczania tantry, zdajesz sobie sprawę, że za praktyką kryją się możliwości twojego rozwoju, magia i alchemia, bardzo chcesz spróbować i napotykasz na mur niechęci, niezrozumienia i odrzucenia. Po pierwsze nie zrażaj się, świat tantry to bliskie spotkanie ze swoim ogromnym blaskiem i jednocześnie z głębokim cieniem i wszystkim co leży pomiędzy. Używając świadomie tej ścieżki i dostępnych praktyk, z przestrzeni bezwarunkowej miłości, będziesz w stanie zmienić swoje życie miłosne i intymne w świętą podróż, na której odkryjesz prawdziwą/ego siebie, ba najlepszą wersję siebie, staniesz w źródle swojej mocy osobistej, pod warunkiem, że nie będziesz się bał/a. Ta praktyka i dla kobiety i dla mężczyzny zaczyna się solo. Nie potrzebujesz nikogo aby zacząć.
Kundalini budzi świadomość, a nieświadomość ją usypia. Nie można mówić o przebudzeniu czy oświeceniu jeśli nie przeszedłeś pierwszych drzwi – nie zmierzyłeś się ze swoimi największymi lękam i wstydzisz się nie tylko ciała, ale emocji. Tantra czyni tą podróż tajemniczą, magiczną i transformującą. Warunkiem jest zrzucenie starej skóry, pełnej masek zakładanych na potrzeby bycia akceptowanym, w te szranki musisz całkowicie się poddać i stać się bezbronnym i akceptującym siebie bezwarunkowo na trzeźwo, bez dopalaczy. Niestety stawanie się autentycznym, nie jest na rękę twoim najbliższym, bo być może przyzwyczaiłeś ich do tego, że wcześniej nie stawiałeś granic i robiłeś coś na siłę, byle tylko zadowolić innych kosztem siebie – jak toksyczne jest to dla duszy możesz przeczytać TUTAJ.
W tantrze zanurzamy się w siebie najpierw, całkowicie, otwieramy się na wszystko co jest, aby stać się jednością ze wszystkim co jest. Tutaj nie ma miejsca na gierki czy udawanie.
Jeśli uważasz, że tantra to Twoja ścieżka, być może się zdziwisz, ale możesz nią podążać odkrywając swój energetyczny potencjał sam, bez partnera/ki.
- W przeciwieństwie do obiegowych opinii nie potrzebujesz partnera do praktykowania tantry. Jeśli zależysz od kogoś (materialnie, mentalnie, emocjonalnie, duchowo, empirycznie, fizycznie, uczuciowo) nie należysz do siebie. Jeśli nie należysz do siebie nie możesz zanurkować w to, co chce się uwolnić. Poczucia własnej wartości nie da się znaleźć na zewnątrz, tak samo jak nikt nie pokaże Ci, gdzie leżą twoje „guziki” mocy. To jest twoje zadanie. Sam/a odkrywasz co daje błogość twojemu ciału, sam/a je budzisz do życia i bycia, poszerzasz pojemność na doznania i eksplorujesz te zakamarki swojego ciała, tak jakbyś stał/a się swoim najlepszym kochanką/kiem. Kiedy wiesz co cię uszczęśliwia, siłą rzeczy stajesz się szczęśliwy/a i promieniujesz na zewnątrz tym wewnętrznym blaskiem, umiłowaniem własnego ciała, pewnością siebie oraz radością. Tego nie można nie zauważyć. Stajesz się nie tylko atrakcyjny/a dla siebie, ale i dla innych, a w szczególności dla osoby z którą jesteś w bliskości. Pamiętaj nie musisz ani nie powinieneś niczego sobie udowadniać. Będziesz się musiał/a skonfrontować z własnymi demonami oraz zabobonami w których Cię wychowano, ze wstydem i poczuciem winy. Będziesz musiał/a rozprawić się raz na zawsze z dogmatami i koncepcją dobra i zła.
- Mniej znaczy lepiej. To jest proces, który wymaga od ciebie cierpliwości i dyskrecji. Nie musisz się ani nikomu spowiadać ani usprawiedliwiać czy też tłumaczyć. Pozwól, że twoje enigmatyczne milczenie i gracja, która z każdym dniem praktyki staje się bardziej zauważalna, będzie mówić za ciebie. Tu słowa są zbędne. Przygotuj się na to, że partner zacznie Ci się baczniej przyglądać, może pojawić się zazdrość i podejrzliwość.
- Partner zacznie pytać. Jeśli jest otwarty na dialog nie przytłaczaj go natłokiem informacji, kupnem książek, oglądaniem filmików, nie proponuj od razu warsztatów. Mniej znaczy więcej, tym bardziej dla sceptyka czy niedowiarka. Znajdź właściwy moment, w którym możesz zakomunikować: „Kochanie, jesteś dla mnie wszystkim, uważam, że dobrze nam ze sobą (po warunkiem, że to prawda!) Ostatnio natknąłem/łam się na np. artykuł, webinar, gdzie nauczyłem/łam się czegoś nowego i miło by mi było, gdybyś i ty zechciał/a dodać coś do naszej wspólnej bliskości, która może przenieść nas w przestrzeń, w której jeszcze razem nie byliśmy. Czy chciałbyś/łabyś, aby nasze wspólne życie i bycie stało się arcydziełem?”
Po czym uważnie słuchaj, całym/ą sobą. Przyjmij to co partner mówi, nie starając się manipulować, ani wytaczać argumentów, które są prostą do nieporozumienia. Jeśli usłyszysz to co chcesz w głębi duszy usłyszeć – czyli TAK- wcześniej zastanów się czy poradzisz sobie w tym procesie sam/a czy chcesz, aby partner przeczytał/obejrzał informacje, które tak Cię nakręciły.
- Jeśli partner/ka czuje się w tym co proponujesz dobrze, bezpiecznie, zaczyna się przekonywać, że to co robicie razem pogłębia waszą relację, wtedy jest czas, aby ewentualnie poszukać sobie warsztatów wspólnie, lub indywidualnie, które najpierw uczą jak być ze sobą blisko emocjonalnie, mentalnie oraz duchowo – bez tego tantra nie ma szansy – to nie jest kamasutra….
- Przed takim doświadczeniem powinniście wypracować pewien wspólny mianownik i swoje granice jak i granice w grupie. Co jest dla was do przyjęcia, a co jeszcze nie. W jakie praktyki chcecie wchodzić, a w jakie nie. Czy jesteśmy otwarci, aby zmieniać partnerów do proponowanych ćwiczeń czy też nie. Nie raz presja grupy potrafi zdominować wcześniejsze ustalenia. Warsztat jest przestrzenią gdzie nie powinno być jakiejkolwiek obligacji czy oczekiwań w stosunku do jego uczestników. Każdy ma prawo do własnego tempa i decyduje o stopniu zaangażowania. To ma być transformacja dla waszego najwyższego dobra, a nie trauma, która będzie odbijać się czkawką czy niesmakiem po. Dlatego rozmawiajcie, dzielcie się swoimi obawami czy lękami. Każdemu z was powinno zależeć na bezpiecznym zanurzeniu się błogość i prowadzenie.
- https://www.dostrojonadusza.pl/2019/09/18/jak-rozpoznac-osobe-z-syndromem-uzaleznienia-relacyjnego/
W głębi duszy wiemy, że jeśli raz wejdziemy na ścieżkę magii nie będzie z niej odwrotu do płaskiej, nudnej, nieciekawej, rutynowej intymności, która służy jedynie rozładowaniu napięcia czy jako tabletka na sen. Praktyka tantry solo czy w parze, daje narzędzia do odzyskania swojej własnej tożsamości, integracji męskiego i żeńskiego pierwiastka, dojrzałości, uleczenia starych traum nie tylko fizycznych (nadużyć), ale i emocjonalnych czy mentalnych i prowadzi do soczystego, spełnionego życia pełną piersią. Odblokowując swoją siłę życiową nie tylko zapraszamy do swojego życia świadomość, ale poczucie jedności ze wszystkim co jest.
Zapraszam Cię abyś pozbywał/a się wstydu, poczucia winy i lęku zakodowanych w pamięci komórkowej i zatopił/a się w dotyku, który prowadzi do poznania swojej duszy i ekspresji jej potrzeb.
Będziesz powoli zrzucać z siebie kolejne warstwy, aby dać się całkowicie ponieść poza czas i przestrzeń.
Wyjdziesz z głowy i ponownie zamieszkasz w swoim ciele. Nie ma znaczenia ile masz lat, jak wyglądasz i jakie masz doświadczenia za sobą.
Początek jest zawsze TERAZ.
Wyjdziesz ode mnie odmieniona/y, płomienna/y, z błyskiem w oku.
Z pozoru taka/i sam/a, ale wewnętrznie inn/ay.
Jedyne czego będziesz żałować, to tego, że nie przyszedłeś/przyszłaś wcześniej!
Zatem pytam czy z „czytacza” mojego bloga, żyjącego w głowie w spekulacjach i przymiarkach do życia, chcesz się stać aktywistą czy aktywistką i zacząć prawdziwie żyć i doświadczać? Nie chcę żyć w świadomości, że piszę do czyichś pleców, po których wszystko spływa jak woda po kaczce. Chcę pracować z ludźmi, którzy mają determinację, a nie chęci w najbliższej 10latce.
Pozwól, że zadam Ci kilka zasadniczych pytań:
?Czy chcesz zrobić w swoim życiu nie tylko relacyjnym coś konstruktywnego? Czy szukasz inspiracji czy konkretnych narzędzi – a może jednego i drugiego?
?Czy chcesz poznać sposoby, które skutecznie pomogą Ci z czasem doprowadzić dynamikę Twojego życia oraz Twoich związków do równowagi, harmonii oraz prawdziwej miłości, gdzie nie trzeba rezygnować z siebie i kochać za bardzo bez większego wysiłku oraz manipulacji?
?Dlaczego dając siebie do granic, a nie będąc zdolnym przyjąć, nie stwarza się przestrzeni na bycie ukochanym, obdarowanym, na poddanie się bez lęku, bez projekcji, na całkowite zaufanie wobec tej drugiej osoby, które daje energetyczny odlot poza mentalne i emocjonalne łańcuchy powszechnie imputowanej przyzwoitości i tego co „wypada”, „wolno”?
Czy żyjesz dla siebie w relacjach? Czy Twoje życie należy do Ciebie?
?Żyjesz w tym ciele tylko raz, nie masz nieskończonej ilości szans, jakie daje Ci życie, toteż wiedz, że możesz się śmiało puść, wydostać ze strefy komfortu, abyś nie musiał/a żałować ani jednej minuty, w której się wahałeś i żył/a pełną piersią.
?Tylko odwaga w szukaniu własnego ognia, nie oglądanie się na nikogo w kreowaniu swojego szczęścia (wiesz czym ono jest dla Ciebie?) daje całkowitą zdolność i spełnienie, życie z którego jest się dumnym.
?Rozwój osobisty i duchowy to nie uganianie się za kolejnymi informacjami, jałowymi dyskusjami, gdzie chcesz być nieomylny/a, znieczuleniem od emocji, których nie chcesz lub nie jesteś w stanie poczuć czy też się skonfrontować.
?Rozwój wymaga wybitnej odwagi w ciągłym lęku przed NIEZNANYM i akceptacji faktu, że NIC nie jest pewne i nie możesz kontrolować NICZEGO, ani NIKOGO poza sobą.
Czy zatem jesteś gotowa/gotów do zmierzenia się z własnymi przekonaniami oraz dogmatami w tej sferze???
nie tylko mentalnie, ale pójść po swoją prawdę i zacząć nią żyć?
Wewnętrzne Małżeństwo – prawdziwa więź tantryczna podróż dla świadomych